**Dziennik – Niespodziewany Powrót**
Marcin Kowalski nie spodziewał się wrócić przed zachodem słońca. W kalendarzu miał wpisaną kolację z inwestorami, asystentka czekała z samochodem na dole, a stos raportów leżał na biurku jak wierny towarzysz.
Ale gdy drzwi windy otworzyły się na pustkę jego kamienicy, tamten świat zniknął. Zamiast niego usłyszał ciche łkanie i szept:
„Wszystko w porządku. Spójrz na mnie. Oddychaj.”
Wciąż trzymając teczkę, Marcin przekroczył próg. Na schodach siedział jego ośmioletni syn, Tomek, z napiętymi ramionami i błyszczącymi oczami. Na policzku miał lekkiego siniaka. Przed nim klęczała Zosia, ich opiekunka, przykładając chłodny kompres z taką delikatnością, że hol wydawał się kaplicą.
Marcinowi ściągnęło się gardło. „Tomek?”
Zosia podniosła wzrok. Jej dłonie pozostały spokojne. „Panie Kowalski. Wrócił pan wcześniej.”
Tomek wbił wzrok w swoje skarpetki. „Cześć, tato.”
„Co się stało?” – zapytał Marcin ostrzej, niż zamierzał. Strach zawsze wyostrzał jego głos.
Zosia odchrząknęła. „Mały wypadek.”
„Mały wypadek” – powtórzył. „Ma siniaka.”
Tomek się wzdrygnął, jakby same słowa mogły go zranić. Zosia położyła dłoń na jego ramieniu. „Mogę dokończyć? Potem wszystko wytłumaczę.”
Marcin odstawił teczkę i skinął głową. W domu unosił się zapach olejku cytrynowego i lawendowego mydła, którym Zosia czyściła poręcze. Wyglądało na zwykły wieczór – ale nic nie było zwyczajne.
Gdy kompres został zamocowany, Zosia złożyła ściereczkę starannie, jakby zamykała książkę. „Chcesz powiedzieć tacie, Tomku, czy ja?”
Chłopiec zacisnął usta.
Zosia spojrzała na Marcina. „Miałyśmy spotkanie w szkole.”
„W szkole?” – zmarszczył brwi. „Nie dostałem maila.”
„To było nieplanowane.” Jej spojrzenie było spokojne, nie unikało odpowiedzi. „Opowiem wszystko. Może usiądziemy?”
Przeszli do salonu. Światło zachodu rozcinało parkiet, oświetlając zdjęcia: Tomek na plaży z matką, Tomek przy fortepianie, maleńki Tomek śpiący na piersi Marcina.
Przypomniał sobie te soboty – wyciszone telekonferencje, a pod koszulą ciche bicie małego serca.
Marcin usiadł naprzeciw syna, łagodząc ton. „Słucham.”
„Było podczas czytania” – zaczęła Zosia. „Dwóch chłopców dokuczało Tomkowi, że czyta wolno. On się postawił – i za drugiego chłopca, którego też wyśmiewali. Doszło do bójki. Tomek dostał siniaka. Nauczyciel interweniował.”
Marcin zacisnął szczęki. „*Znęcanie*” – wypalił, jakby wyrokował. „Dlaczego mnie nie wezwali?”
Tomka zesztywniały.
Zosia mówiła cicho: „Szkoła zadzwoniła do pani Kowalskiej. Poprosiła, żebym przyszła ja, skoro pan miał zebranie zarządu. Nie chciała pana martwić.”
IrMarcin wziął głęboki oddech, po czym ukląkł przed Tomkiem i objął go mocno, szepcząc: “Następnym razem zadzwonimy wszyscy razem – bo rodzina to drużyna.”