Motocyklista obiecał umierającej dziewczynie ostatnią przejażdżkę, ale ona poprosiła o coś innego4 min czytania.

Dzielić

Mała dziewczynka z białą opaską owiniętą wokół głowy spojrzała na mnie i powiedziała słowa, które mnie złamały: „Nie chcę przejażdżki motorem. Chcę, żebyś był moim tatusiem przez cały jeden dzień.”

Mam pięćdziesiąt trzy lata, od dwadzieścia siedem lat jeżdżę z moim klubem, i nigdy nie miałem własnych dzieci. Nigdy nie byłem żonaty, nigdy się nie osiedliłem, zawsze myślałem, że ta część życia po prostu nie była dla mnie.

Ale stojąc w tym salonie, patrząc na sześcioletnią Alicję trzymającą swojego misia, poczułem, jak coś pęka w mojej piersi.

Jej matka, Katarzyna, zadzwoniła do naszego klubu trzy dni wcześniej. Głos jej się trząsł. „Moja córka ma guza mózgu. Ma może dwa miesiące. Uwielbia motocykle i poprosiła, czy prawdziwy motocyklista mógłby ją zabrać na przejażdżkę… zanim już nie będzie mogła.”

Prezes klubu poprosił o ochotników. Każdy z nas podniósł rękę. Ale Katarzyna wybrała mnie ze zdjęć, które zobaczyła. „Alicja powiedziała, że wygląda jakby dobrze się przytulał” – wyjaśniła.

Więc tam byłem, wchodząc do ich małego domu w Krakowie, spodziewając się szybkiej przejażdżki po osiedlu. Wcześniej brałem udział w akcjach charytatywnych, odwiedzałem chore dzieci w szpitalach. Myślałem, że wiem, czego się spodziewać.

Mój Harley był wypucowany, a kamizelka odświeżona. Przyniosłem nawet różowy kask z motylami.

Gdy usiadłem obok niej na kanapie i spytałem, czy jest gotowa na przejażdżkę, Alicja pokręciła głową. „Możemy udawać?” – szepnęła. „Dzisiaj bardzo boli mnie głowa. Lekarz powiedział, że guz sprawia, że kręci mi się w głowie. Ale mama powiedziała, że przyjdziesz, i nie chciałam, żebyś tracił czas, więc…”

„Możemy udawać, że jesteś moim tatusiem? Chociaż na dziś? Nigdy go nie miałam.”

Katarzyna cicho płakała w drzwiach. Spojrzałem na nią, a ona wyszeptała: „Przepraszam. Powinnam ci powiedzieć.”

Ale co miałem zrobić? Odmówić umierającej dziewczynce? Wyjść, bo to nie było to, na co się zgadzałem? Jestem wieloma rzeczami, ale nie takim człowiekiem.

„Jasne, kochanie” – powiedziałem, mając wrażenie, że głos mi drży. „Co robią tatusiowie z córeczkami?”

Twarz Alicji rozpromieniła się mimo bólu. „Możesz mi poczytać? Potem obejrzymy film? I powiesz, że jestem ładna i mądra, jak robią tatusiowie?”

Wtedy się rozpłakałem. Tak po prostu, siedząc na tej kanapie obok sześciolatki, którą znałem od pięciu minut.

Bo jaki to świat, w którym dziecko odchodzi, nie usłyszawszy nigdy bajki na dobranoc ani że jest kochane?

Spędziłem następne osiem godzin jako tatuś Alicji. Czytałem jej wszystkie książki z półki – po dwa razy. Oglądaliśmy jej ulubioną bajkę o królewnie, która sama się ratuje.

Zrobiłem jej kanapki, krojąc je w trójkąty, bo twierdziła, że tak robią tatusiowie. Pomagałem jej rysować, a gdy zmęczyła się, nosiłem ją na kanapę i pozwalałem zasnąć na moim ramieniu.

Katarzyna opowiedziała mi ich historię, gdy Alicja spała. Zaszła w ciążę w wieku dziewiętnastu lat. Ojciec odszedł, gdy mu powiedziała. Wychowywała Alicję sama, pracując na dwa etaty, ledwo wiążąc koniec z końcem.

Mimo trudności mieli dobre lata. Aż pół roku temu Alicja zaczęła mieć bóle głowy. Gdy wykryli guza, był nieoperacyjny. Za głęboki, za szybko rósł.

„Miesiąc temu spytała, dlaczego nie ma taty” – mówiła Katarzyna, ocierając łzy. „Wszyscy koledzy ze szkoły go mają. Chciała wiedzieć, co jest z nią nie tak, że tatuś jej nie chciał.”

„Nie wiedziałam, co powiedzieć. Jak wytłumaczyć umierającemu dziecku, że niektórzy ludzie są po prostu źli?”

Gdy Alicja się obudziła, spojrzała na mnie tymi wielkimi oczami i spytała: „Przyjdziesz jutro?”

Serce znów mi pękło. „Tak, córeczko. Przyjdę.”

To było cztery miesiące temu. Dwa miesiące, które dali jej lekarze, minęły. Przychodziłem codziennie.

Czasem robiliśmy coś wielkiego – wynosiłem ją przed dom, by siedziała na moim motorze. Czasem coś małego – oglądaliśmy kreskówki, rysowaliśmy, bawiliśmy się lalkami.

I każdego dnia mówiłem jej, że jest najpiękniejszą, najmądrzejszą i najodważniejszą dziewczynką na świecie.

Bracia z klubu myśleli początkowo, że oszalałem. Aż poznaTeraz, gdy już jej nie ma, wiem, że te cztery miesiące były największym darem, jaki mogłem otrzymać, bo nauczyła mnie, że prawdziwa miłość nie mierzy się czasem, ale głębią każdej wspólnej chwili.

Leave a Comment