Siedemnastu motocyklistów zostało wynajętych przez małego chłopca, aby chronić go w szkole przed oprawcami. Starsze dzieci groziły, że go pobiją, ponieważ stanął w obronie niepełnosprawnej dziewczynki.
Pomyśleliśmy, że to żart, gdy mały Marek pojawił się w naszej klubowni z oszczędnościami ze skarbonki, pytając, czy jesteśmy „takimi motocyklistami, którzy chronią ludzi”, jak widział w telewizji.
Miał rozciętą wargę, podbite oko i trząsł się tak mocno, że ledwo mógł policzyć złotówki rozłożone na naszym stole do pokera.
Ale to, co powiedział nam potem, sprawiło, że każdy z nas – twardych facetów, którzy przeszli przez wojny, więzienia i uliczne bójki – miał ochotę jednocześnie płakać i wyć ze złości.
„Zrobili krzywdę Zosi” – powiedział, ledwo szepcząc. „Ma zespół Downa, a oni zepchnęli jej wózek ze schodów. Powiedziałem nauczycielce, ale stwierdziła, że chłopcy będą chłopcami. Potem powiedzieli, że jutro po szkole mnie mocno pobiją, za to, że jestem kapusiem.”
Wielki Michał, nasz przewodniczący klubu, spojrzał na siedem złotych leżących na stole. Nasza stawka za ochronę wynosiła pięćset złotych na głowę. Ten dzieciak nie miał nawet tyle, żeby wynająć jednego z nas na dziesięć minut.
„Chłopcze” – powiedział Michał łagodnie – „Nie możemy…”
„Proszę” – przerwał Marek, świeże łzy mieszając się z zaschniętą krwią na twarzy. „Mama pracuje na dwóch etatach. Tata odszedł. Nie mam nikogo. A Zosia… to moja przyjaciółka. Nie może chodzić, a oni jej skrzywdzili i nikogo to nie obchodzi. Boję się, ale ktoś musi ją chronić.”
W klubowni zapadła cisza. Siedemnastu wyrobionych motocyklistów patrzyło na dziewięciolatka, który wydał wszystkie oszczędności, by wynająć ochronę dla siebie i przyjaciółki.
„Gdzie teraz jest Zosia?” – zapytał Michał.
„W szpitalu. Jest z nią mama. Złamała rękę, gdy przewrócili wózek. Szkoła nazwała to wypadkiem.” – Małe pięści Marka zacisnęły się. – „Ale to nie był wypadek. Tomek Kowalski śmiał się, gdy płakała.”
Rudy, nasz chorąży, odezwał się: „Ile lat ma ten Tomek?”
„Dwanaście. Ale jest duży. Naprawdę duży. I ma sześciu kumpli, którzy robią, co im każe.”
Dwunastoletni oprawca terroryzujący niepełnosprawną dziewczynkę i dziewięciolatek, który próbował jej bronić. A szkoła nie zrobiła nic.
MMichał wziął siedem złotych i powiedział stanowczo: “To więcej niż wystarczy, bierzemy tę robotę,” a już następnego dnia siedemnastu motocyklistów stanęło przed szkołą, by pokazać, że prawdziwi mężczyźni zawsze bronią słabszych.



