Porzucona w deszczu, znalazłam ratunek u tajemniczej staruszki – mój mąż tego pożałuje4 min czytania.

Dzielić

Zimny deszcz już dawno przemókł przez płaszcz Emilii Kowalskiej, gdy jej mąż, Krzysztof, zatrzasnął drzwi samochodu i odjechał. Jego słowa wciąż dźwięczały jej w uszach: „Beze mnie jesteś nikim.”

Stała na opustoszałym przystanku autobusowym, z rozmazanym tuszem do rzęs i sercem walącym jak młot. Telefon i portfel zostały w samochodzie, gdy Krzysztof odjechał po kolejnej kłótni o jej „brak ambicji”.

Delikatny głos przerwał ciszę. „Dziecko, wyglądasz jak duch, który zapomniał, że ma schronienie.”

Emilia odwróciła się. Starsza kobieta, z białą laską złożoną obok, siedziała spokojnie pod daszkiem. Jedwabny szal otulał jej blade policzki, a za przyciemnionymi okularami kryły się niewidzące oczy.

„Wszystko w porządku”, mruknęła Emilia, obejmując się ramionami.

„Nie jest”, odparła kobieta łagodnie. „Udawaj, że jesteś moją wnuczką. Mój kierowca zaraz przyjedzie.”

Zanim Emilia zdążyła zapytać o co chodzi, podjechał elegancki czarny Mercedes. Wysiadł mężczyzna w garniturze, trzymając parasol.

„O, już jesteś, Pani Nowak”, powiedział. „A to musi być—?”

„Moja wnuczka”, przerwała kobieta stanowczo. „Emilia.”

Emilia zastygła, zaskoczona. Mężczyzna uśmiechnął się uprzejmie i otworzył drzwi. Starsza pani sięgnęła po jej dłoń z zaskakującą siłą.

„Chodź, kochanie”, szepnęła. „Twój mąż będzie żałował, że zostawił cię na łasce najbogatszej kobiety w mieście.”

Emilia pomyślała, że to dziwny żart – może starszej pani kaprys – ale posłusznie wsiadła do samochodu.

W ciepłym wnętrzu auto pani Nowak kazała kierowcy jechać do swojego domu na wzgórzach pod Krakowem.

Gdy dotarli na miejsce, Emilia dowiedziała się, że kobieta nazywa się Eleonora Nowak, jest wdową po potentacie bankowym, znaną z działalności charytatywnej.

Eleonora skinieniem dłoni odprawiła służbę. „Możesz zostać na noc”, powiedziała prosto. „Porozmawiamy rano.”

Emilia rozglądała się po marmurowych posadzkach i portretach olejnych. „Pani Nowak, ja nie mogę—”

„Możesz”, przerwała Eleonora. „I zostaniesz. Nikt nie zostawia rodziny na deszczu.”

Tej nocy, leżąc w gościnnej sypialni na jedwabnej pościeli, Emilia zrozumiała, że Eleonora nie żartowała.

Poranne światło wlewało się przez wysokie okna. Obudziła się na widok tacy ze śniadaniem i odręcznej notatki:

„Spotkajmy się w ogrodzie o dziewiątej. —E.N.”

Eleonora już siedziała wśród przystrzyżonych żywopłotów, gdy Emilia dotarła do ogrodu. Skinęła, by usiadła obok.

„Przypominasz mi moją wnuczkę”, zaczęła Eleonora. „Odeszła za młodu – zbyt dobre serce, za mało ostrożności.”

Emilia milczała, niepewna, co odpowiedzieć.

Eleonora zwróciła twarz ku słońcu. „Powiedz mi, co teraz zamierzasz?”

Emilia zawahała się. „Nie wiem. Krzysztof zabrał wszystko. Nie mam dokąd iść.”

Starsza pani skinęła powoli. „Zacznij więc tutaj. Będziesz pracować dla mnie.”

Emilia mrugnęła. „Dla pani? Jako co?”

„Uczennica”, odparła Eleonora. „Nie zatrudniam służących. Szkolę tych, którzy przetrwali.”

Przez kolejne tygodnie Emilia została asystentką Eleonory – czytała na głos, odbierała telefony, zarządzała darowiznami. Praca była wymagająca, ale Eleonora – cierpliwa, bystra i bezwzględna w interesach – uczyła ją negocjacji, inwestycji i godności.

„Ludzie będą cię lekceważyć”, powiedziała Eleonora pewnego popołudnia. „Pozwól im. A potem spraw, by żałowali.”

Prawnik Eleonory, Dawid Kowalczyk, zauważył talent Emilii. „Masz głowę do finansów”, zauważył. „Eleonora coś dla ciebie planuje.”

Emilia tylko się zaśmiała, ale miał rację. Eleonora traktowała ją nie jak pracownicę, ale jak uczennicę przygotowywaną do większej roli.

Trzy miesiące później Krzysztof pojawił się przed rezydencją Eleonory, ogolony i uśmiechnięty niepewnie.

„Emilia! Boże, szukałem cię wszędzie.”

Eleonora siedziała na tarasie, gdy przyjechał. „A, mąż, który zostawia żonę na deszczu”, powiedziała spokojnie. „Jak poetycko.”

Uśmiech Krzysztofa zgasł. „Słuchaj, popełniłem błąd. Chcę tylko porozmawiać z moją żoną.”

Eleonora przechyliła głowę. „Masz na myśli moją asystentkę. Jest zajęta.”

Emilia wyszła na zewnątrz, spokojna i opanowana. „Czego chcesz, Krzysztof?”

„Zacz– „Chcę zacząć od nowa”, błagał, lecz Emilia spojrzała na niego z zimnym spokojem i odparła tylko: „Ja już zaczęłam bez ciebie.”

Leave a Comment