Nieobecna żona wróciła… i nie mogła uwierzyć, co znalazła pod poduszką męża.6 min czytania.

Dzielić

Wybrałam się w podróż służbową na miesiąc, a gdy tylko wróciłam do domu, mój mąż przytulił mnie mocno: „Chodźmy do sypialni, tak bardzo za tobą tęskniłem…” Uśmiechnęłam się, nie wiedząc, że ten uścisk będzie początkiem dni, których nigdy nie zapomnę. Bo w tym domu czekał na mnie nie tylko mąż…

Najlepsze oferty wakacyjne
Warszawa, początek maja. Pierwszy deszcz sezonu spadł nagle, jakby naśladował nastrój kobiety, która właśnie wyszła z lotniska po miesiącu ciężkiej pracy w Poznaniu. Kinga ciągnęła za sobą walizkę, serce bijąc jej z ekscytacji. Nie tylko dlatego, że projekt zakończył się sukcesem – choć i to napawało ją dumą – ale przede wszystkim dlatego, że wracała do domu. Do Jakuba, mężczyzny, który każdego wieczora przed snem mówił jej, że ją kocha.

Kinga otworzyła drzwi odciskiem palca, serce walące jak za pierwszym razem, gdy odwiedziła swojego chłopaka. Dom piętrowy był cichy, wypełniony zapachem świeżo użytego płynu do podłóg. Ledwie postawiła walizkę, gdy usłyszała szybkie kroki schodzące po schodach.

„Wróciłaś, kochanie!” – zawołał Jakub, obejmując ją tak, jakby nie widział jej od roku. Ścisnął ją tak mocno, że niemal nie mogła złapać tchu, po czym szeroko się uśmiechnął:
„Chodźmy do pokoju! Tak bardzo za tobą tęskniłem!”

Kinga roześmiała się, wtulając się w jego ramię. Zapach jego skóry, szybki oddech, błysk w oczach – wszystko to dawało jej poczucie spokoju. Skinęła głową.
„Daj mi się tylko wykąpać.”

Jakub wyglądał jak rozpuszczone dziecko, ale się zgodził. Gdy brała prysznic, włączył spokojną muzykę i zrobił jej sok pomarańczowy, który zostawił na stole. Proste gesty, ale dla Kingi znaczyły wszystko.

Tej nocy przytulali się, jakby nigdy się nie rozstawali. Jakub szeptał jej czułe słówka, a Kinga czuła się szczęśliwa. Wiedziała, że wiele kobiet dźwiga świat na swoich barkach samotnie, ale ona miała mężczyznę, który się o nią troszczył i sprawiał, że czuła się kochana.

Następnego ranka Jakub wstał wcześniej, by przygotować śniadanie: jajka, chleb i mleko zimne z kawą, dokładnie tak, jak lubiła. Powiedział:
„Wstawaj, słoneczko.”

Kinga uśmiechnęła się radośnie. Może mówili, że polscy mężczyźni nie są zbyt romantyczni, ale jej mąż był wyjątkiem.

Ale szczęście bywa czasem jak szkło: przejrzyste, piękne… i kruche.

Trzy dni później Kinga znalazła pod poduszką w sypialni czerwoną gumkę do włosów. Nie była jej. Nigdy nie nosiła takiego rodzaju, tym bardziej w tym kolorze.

Trzymała ją w palcach przez długą chwilę. Nie poczuła ogarniającej ją zazdrości ani wściekłości, tylko głęboki smutek, jak melodię, która powoli cichnie. Bo kobiety mają szósty zmysł. Nic nie powiedziała.

Tej nocy, gdy położyła głowę na ramieniu Jakuba, cicho zapytała:
„Czy… w czasie, gdy mnie nie było, ktoś odwiedzał nasz dom?”

Jakub odpowiedział bez wahania:
„Tylko Krzysiek przyszedł pożyczyć wiertarkę, nikt więcej.”

Kinga skinęła głową w ciszy, starając się zachować spokój na twarzy. Uśmiech na jej ustach był wymuszony. Jakub albo niczego nie zauważył, albo udawał. Wciąż ją przytulał, opowiadając o pracy w ostatnim miesiącu. Ale te słowa, które miały zapełnić pustkę po rozłące, teraz tylko pogłębiały rozdarcie w jej sercu.

Jej szósty zmysł podpowiadał, że coś jest nie tak. Czerwona gumka. Dziwny papierek po cukierku pod łóżkiem. Nerwowy odruch Jakuba, gdy dostał wiadomość i odwrócił telefon ekranem do dołu. Wszystko układało się w bolesną układankę.

Pewnej nocy Kinga poczekała, aż Jakub zapadnie w głęboki sen. Z drżącymi dłońmi sięgnęła po jego telefon, ukryty pod kołdrą. Serce waliło jej jak młot. Sprawdziła połączenia, wiadomości, media społecznościowe. Na początku nic niezwykłego. Aż natrafiła na czat z kobiecą imieniem, którego nigdy wcześniej nie słyszała.

Czytała. Najpierw niewinne zdania. Potem coraz bardziej intymne słowa. „Tak bardzo za tobą tęsknię.” – „Odbiorę cię w sobotę.” – „Kolacja była idealna, następnym razem będzie jeszcze lepiej.” – „Dobranoc, kochanie ❤.”

Cios był brutalny. Daty pokrywały się dokładnie z tygodniami, gdy była w Poznaniu. Czerwona gumka, cukierek, nerwowe zachowanie… wszystko nabrało sensu.

Łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Kinga spojrzała na śpiącą twarz Jakuba, tak spokojną, tak fałszywą.
„Oszukałeś mnie, Jakubie?” – szepnęła przez stłumione łkania.

Pobiegła do łazienki, zamknęła się i wypłakała, aż zabrakło jej sił. Ale gdy spojrzała w lustro, między swoją zmęczoną twarzą i zaczerwienionymi oczami zobaczyła coś jeszcze: determinację. Nie była już tą słabą kobietą, która kilka chwil wcześniej odkryła prawdę.

Następnego ranka skonfrontowała Jakuba. Pokazała mu czerwoną gumkę.
„Wytłumacz mi to.”

Zaczął się jąkać, wymyślając wymówki: „To pewnie Krzysiek… musiał tu zostawić…” Ale Kinga przerwała mu gorzkim śmiechem.

– „Krzysiek? Mężczyzna z czerwoną gumką? I to on też pisze do ciebie »Tęsknię, kochanie«? Myślisz, że jestem głupia?”

Jakub zbladł. Milczenie było jego wyznaniem. Gdy w końcu wyszeptał: „Przepraszam… nie wiem, czemu to zrobiłem…” Kinga poczuła, jak jej świat się wali.

Wyrzuciła go z domu. Płakała, załamała się, zadzwoniła do najlepszej przyjaciółki po pocieszenie. Dom, który dzień wcześniej był ciepłą przystanią, stał się zimnym miejscem, pełnym fałszywych wspomnień.

Siedząc przy oknie, patrząc, jak deszcz pada na Warszawę, Kinga zastanawiała się: *Ile jeszcze łez będę musiała wylać, żeby znów odnaleźć spokój?*

I w środku tego bólu narodziła się pewność: burza minie, słońce znów wzejdzie, a ona – choć złamana – nauczy się podnosić. Bo nawet najgłębsze blizny stają sięA rok później, stojąc przy oknie tego samego domu, ale już z nowym światłem w oczach, Kinga uśmiechnęła się do swojego odbicia w szybie, wiedząc, że przetrwała burzę i odnalazła siebie na nowo.

Leave a Comment