Dwadzieścia lat temu, gdy blade słońce wschodziło nad Wisłą, młoda dziewczyna o imieniu Ania stała na moście Poniatowskiego, wpatrując się w mętne, zimne nurty rzeki poniżej. Miała dziewiętnaście lat, a jej serce ściskał ból po stracie ojca, ale była wdzięczna kobiecie, która wychowywała ją od dwunastego roku życia – swojej macosze, Jadwidze Kwiatkowskiej. W tamtym momencie Ania ufała Jadwidze bezgranicznie, nie podejrzewając, że ta wiara zostanie zdradzona w jednej chwili zimnej, wyrachowanej podłości.
Ojciec Ani był zamożnym człowiekiem – zostawił po sobie trzy kamienice oraz dobrze prosperującą firmę budowlaną. W testamencie zapisał wszystko córce, wyznaczając Jadwigę na opiekunkę do czasu, aż Ania skończy dwadzieścia jeden lat. Przez siedem lat Jadwiga grała rolę idealnej macochy – gotowała ulubione potrawy Ani, czesała jej włosy, wspierała jej marzenia. Ale pod tymi czułymi uśmiechami kryła się żądza i zazdrość. Gdy zbliżały się urodziny Ani, strach Jadwigi przed utratą kontroli nad majątkiem przerodził się w niebezpieczną obsesję.
W ten pamiętny wtorek Jadwiga zaproponowała przejażdżkę do cioci Ani. Poranek wydawał się dziwny – ruchy Jadwigi były zbyt ostrożne, jej uśmiechy zbyt nienaturalne. Mimo to Ania się zgodziła, ufając kobiecie, którą uważała za rodzinę. Jechali, rozmawiając o przyszłości Ani i jej planach związanych z firmą. Ale gdy znaleźli się na moście Poniatowskiego, Jadwiga zatrzymała samochód, twierdząc, że coś w nim stuka. Wysiedli, a wiatr znad rzeki owiał ich zimnym powiewem.
Stojąc na krawędzi, Ania poczuła dreszcz. Nagle głos Jadwigi stał się ostry, a jej słowa zatrute jadem: *„Myślisz, że zasługujesz na wszystko, co twój ojciec wypracował? Że jesteś lepsza ode mnie tylko przez krew? Ja też budowałam to życie. Ja też poświęcałam się. Nie pozwolę, żeby rozpieszczona dziewczyna wszystko mi zabrała.”* Zanim Ania zdołała zareagować, poczuła silne pchnięcie w plecy. Świat się zakręcił, most oddalał się w górę, gdy spadała w ciemne, lodowate wody Wisły.
Rzeka była bezlitosna. Ania walczyła, by wypłynąć na powierzchnię, jej płuca paliły się, gdy wciągała wodę. Zanim ogarnęła ją ciemność, zobaczyła nad sobą twarz Jadwigi – wykrzywioną w wyrazie zadowolenia. Obudziła się dopiero po trzech dniach w małej wiosce rybackiej nad Zalewem Zegrzyńskim. Odnalazł ją starszy rybak, Wojciech Nowak, a jego żona, Maria, pielęgnowała ją z powrotem do zdrowia. Ania twierdziła, że nic nie pamięta, więc para nazwała ją *„Ewą”*, co znaczy *„życie”*. Ale w głębi duszy Ania pamiętała wszystko. Po prostu nie była jeszcze gotowa wrócić.
Przez pięć lat Ania – teraz Ewa – mieszkała z Nowakami. Nauczyła się ciężkiej pracy, pomagając w ich rybackim biznesie, znajdując ukojenie w prostym życiu. Ale każdej nocy myślała o Jadwidze. Zastanawiała się, jakie kłamstwa opowiedziała o jej zniknięciu, co stało się z jej dziedzictwem i jak wymazywano jej wspomnienia.
Dzięki dyskretnym pytaniom Ewa odkryła, że Jadwiga zgłosiła jej zaginięcie, udając, że Ania została porwana. Policja szukała jej przez tygodnie, ale bez skutku – uznano ją za zmarłą. Jadwiga przejęła cały majątek, urządzając widowiskowy pogrzeb z pustą trumną i opowiadając sąsiadom, że Ania uciekła po okradzeniu rodziny. Kłamstwo się rozeszło, niszcząc reputację Ani.
Gdy ból ustąpił miejsca determinacji, Ewa zaczęła współpracować z organizacją pomocy prawnej, ucząc się o prawach spadkowych i własności. Oszczędzała każdą złotówkę, zakładając mały biznes sprzedający ryby do warszawskich restauracji. Przez następne siedem lat zatrudniła detektywa, by śledził poczynania Jadwigi. Wyniki były wściekające – Jadwiga sprzedała dwie kamienice, żyła na pokaz, a pamięć o Ani zastąpiła własną wersją zdrady. W rodzinnym domu nie było już po niej śladu.
Gniew Ewy przerodził się w plan zemsty. Studiowała zarządzanie, oszustwa finansowe, zbierała dowody. Odkryła, że Jadwiga nie tylko ukradła jej spadek, ale też ukrywała pieniądze w rajach podatkowych i oszukiwała państwo. W dziesiątym roku wygnania Ewa założyła pod nowym nazwiskiem małą firmę budowlaną, celowo wybierając projekty w pobliżu przedsiębiorstw Jadwigi. Lata trudów zmieniły ją – była szczupła, silna, a w jej oczach kryły się tajemnice. Gdy w końcu spotkały się na konferencji biznesowej, Jadwiga jej nie rozpoznała. Była pewna siebie, obwieszona biżuterią, która kiedyś należała do ojca Ani, lekceważąc Ewę jako kolejną konkurentkę.
To powiedziało Ewie wszystko, co musiała wiedzieć – Jadwiga nie czuła winy ani strachu. Zapomniała o swojej zbrodni. Przez kolejne pięć lat Ewa rozwijała firmę i gromadziła dowody. Nawiązała kontakt ze starymi przyjaciółmi ojca, siejąc wątpliwości co do jej rzekomej śmierci i opowieści Jadwigi. Wtedy odkryła przerażającą prawdę – Jadwiga była wcześniej dwukrotnie zamężna. Każdy z jej mężów zmarł w podejrzanych okolicznościach po zmianie testamentu na jej korzyść. Policja badała sprawę, ale nie znalazła dowodów morderstwa.
Wtedy Ewa zrozumiała, że nie chodzi tylko o osobistą zemstę. Polowała na drapieżnika. Skontaktowała się z rodzinami poprzednich mężów Jadwigi, dzieląc się swoimi dowodami. Razem zbudowali sprawę, która ujawniała nie tylko kradzież, ale też seryjne morderstwa. W piętnastym roku wygnania Ewa była gotowa. Miała prosperującą firmę, pokaźną teczkę dowodów i sieć sojuszników. Ale znalazła też coś, czego się nie spodziewała – spokój. Rozpieszczona dziewczyna, która spadła z mostu, zniknęła. Na jej miejscu była kobieta, która na wszystko zapracowała.
W deszczowy czwartek, dokładnie dwadzieścia lat po zdradzie macochy, Ewa weszła do biura firmy budowlanej Jadwigi. Miała na sobie prostą czarną sukienkę i teczkę z dwudziestoletnimi dowodami. Recepcjonistka przedstawiła ją jako potencjalną partnerkę biznesową. JadwJadwiga kazała jej czekać godzinę – próba zastraszenia, która dawniej przestraszyłaby Anię, ale teraz tylko rozbawiła Ewę.