Dziś myślałam o tym, co się wydarzyło. Siedziałam w nowym, lśniącym czarnym SUV-ie, trzymając dłoń na brzuchu, gdzie mój synek właśnie kopnął. Byłam w siódmym miesiącu, a każdy ruch dziecka przypominał mi, jak bardzo nasze życie się zmieni. Mój mąż, Krzysztof Kowalski, ściskał kierownicę, dumny jak paw, gdy prowadził nas przez osiedle w podwarszawskim Józefowie.
“To auto kosztowało mnie prawie dwieście tysięcy złotych” – powiedział z samozadowoleniem. – “Nareszcie mam coś, co pokazuje, ile pracuję.”
Próbowałam się uśmiechnąć, ale byłam wykończona. “Jest piękne, Krzysztof. Cieszę się dla ciebie. Ale może powinniśmy więcej odłożyć na dziecko? Szpital, wyprawka…”
Jego uśmiech zniknął w jednej chwili. Spojrzał na mnie ostro. “Nie zaczynaj. Zawsze musisz zepsuć dobrą chwilę.”
Spuściłam wzrok, unikając kłótni. Ale on nie odpuścił. Uderzył w kierownicę. “Wiesz, co mówią w pracy, gdy mnie widzą? Że wreszcie wyglądam na sukces. Ten samochód to prestiż.”
Gdy auto zatrzymało się na czerwonym świetle, dziecko znowu kopnęło. Wzdrygnęłam się. “Krzysztof, możesz zwolnić? Malec się wierci. Źle się czuję.”
Krzysztof jęknął głośno. “Niewiarygodne. Nie rób mi tu przedstawienia o ciąży w moim nowym aucie. Nie potrzebuję pecha. To auto to sukces, nie twoje jęczenie.”
Zamrugałam, zaskoczona. “Pech? Krzysztof, jestem twoją żoną. To nasze dziecko.”
Ale jego głos stał się ostry jak nóż. “Ciągniesz mnie w dół. Odkąd zaszłaś w ciążę, tylko narzekasz. Nie potrzebuję tego w moim nowym aucie. Wychodź.”
Zamarłam. Myślałam, że źle usłyszałam. “Co?”
Walnął dłonią w deskę rozdzielczą. “Wychodź! Natychmiast. Nowe auto, nie ściągaj na mnie więcej nieszczęść.”
Światło zmieniło się na zielone. Zjechał gwałtownie na pobocze przy centrum handlowym. Jego twarz była wykrzywiona złością. “Wychodź!”
Łzy napłynęły mi do oczu, gdy objęłam brzuch. “Krzysztof, proszę. Nie rób tego. Nie mogę po prostu…”
Ale on już otworzył drzwi i przZmusiłam się wysiąść, stojąc na chodniku z duszą rozdartą na dwoje, ale wiedząc, że od tej chwili moje życie i życie mojego dziecka będzie zależało tylko ode mnie.