Pomogłem staruszkowi, a szef nazwał go «Tato»…5 min czytania.

Dzielić

„Uważaj! Zejdź mi z drogi, staruszku, naprawdę, przesuń się!” – ostry, roszczeniowy głos przeciął napiętą atmosferę w ciasnej windzie w wieżowcu Thompson Tower, w samym sercu centrum Warszawy. „Jak śmiesz dotykać starszego człowieka?” – odezwał się spokojny, ale stanowczy głos, zaskakując wszystkich. „Winda jest już przeciążona, a stało się to w chwili, gdy ty do niej wszedłeś. Jeśli ktoś ma wyjść, to powinnaś być to ty.”

Kobieta, która wcześniej krzyczała, szczupła blondynka w drogim garniturze, odwróciła się gwałtownie. „Kim ty się w ogóle jesteś, żeby mi kazać wyjść? Masz pojęcie, kim ja jestem? Albo o moich bezpośrednich powiązaniach z Michałem Thompsonym, samym prezesem?” Jej oczy, zwężone do szparek, przeszyły nowoprzybyłą pogardą. „Nie obchodzi mnie, kim jesteś. Natychmiast go przeproś.”

Młoda kobieta, Emilia Kowalska, mrugnęła. Czy ta kobieta jest ślepa? Żeby otwarcie stawiać czoło Zofii Nowak, gwiazdy Thompson Enterprises, starszej menedżerce? Emilia wiedziała, że Zofia jest znana ze swojego trudnego charakteru, a dziś był dzień rozmów kwalifikacyjnych dla wielu kandydatów, w tym dla niej samej. „Ona jest tu na rozmowę” – szepnął ktoś z boku, przerażony. „Na pewno ją obleje po tym, jak obraziła Zofię.”

Emilia lekko pokręciła głową. *Nie warto tracić słów* – pomyślała, kierując uwagę na starszego mężczyznę, który wciąż wyglądał na lekko wstrząśniętego. „Proszę pana, wszystko w porządku?” – zapytała łagodnie, patrząc na niego z autentyczną troską.

Mężczyzna uśmiechnął się słabo. „Wszystko dobrze, dziękuję, panienko. Cieszę się, że i pani jest w porządku.” Zatrzymał się na chwilę, patrząc na nią ciepło. „Jak pani na imię, moja droga?”

„Emilia Kowalska.”

„Pracuje pani tu, w Thompson Enterprises?” – zapytał, wpatrując się w nią uważnie.

„Nie, proszę pana. Właściwie jestem tu na rozmowę kwalifikacyjną.” Emilia uśmiechnęła się niepewnie, ale z nadzieją.

Mężczyzna rozpromienił się. „Wierzę w panią, Emilio. Na pewno się uda.” Te proste słowa wypełniły jej serce niespodziewanym ciepłem.

„Dziękuję, proszę pana” – odpowiedziała, gdy winda wreszcie zadzwoniła, a drzwi się otworzyły. Tłum wypłynął, pozostawiając Emilię i kilku innych, którzy kierowali się na piętro HR. „Ciekawe, czy dziś spotkam pana Thompsona” – mruknął ktoś obok.

„Po co miałby przychodzić na rozmowy do takich ‘drobniaków’ jak my?” – prychnął inny. „Chyba że trafisz do zarządu, inaczej masz zerowe szanse, żeby z nim porozmawiać.”

„Emilia Kowalska?” – ostry głos zawołał z recepcji.

„To ja” – odpowiedziała Emilia, podchodząc.

„Proszę wejść na rozmowę.”

Tymczasem w nowoczesnym biurze na szczycie wieżowca z widokiem na Park Łazienkowski, Michał Thompson, prezes Thompson Enterprises, był głęboko pochłonięty rozmową telefoniczną. „Panie Kowalski, nasz personel nie był na Okęciu, żeby odebrać Dziadka. Sprawdzaliście jego stary dom na Saskiej Kępie? Też nie ma śladu?” Przebiegł dłonią przez włosy, w jego głosie słychać było frustrację. „Ty stary uparciuchu, czy ty wciąż dochodzisz do siebie? Po co u licha wróciłeś do Polski, nie mówiąc nikomu?”

Z drugiej strony odezwał się szorstki głos. „Ty masz czelność mnie pytać? Minął cały rok, Michał! Cały rok, odkąd obiecałeś, że przyprowadzisz mi wnuczkę! Gdzie ona jest? W ogóle się ożeniłeś?”

Michał westchnął, masując mostek nosa. „Dziadku, pokazałem ci akt małżeństwa.”

„Tylko okładkę, chłopcze! Myślisz, że jestem senilem? Nie obchodzi mnie okładka. Chcę ją poznać. Jeśli jej nie zobaczę, przysięgam, że… skończę z sobą na miejscu!” – stary mężczyzna był znany ze swoich teatralnych zachowań.

„Dobrze, dobrze!” – Michał poddał się, wiedząc, że opór jest bezużyteczny. „Jeśli obiecasz, że będziesz się leczył jak należy, zabiorę cię do niej. Miesiąc, dobrze? Tyle ci daję.” Usłyszał pomruk dziadka, ale w końcu ten się zgodził.

Potem niespodziewanie dodał: „O, i dziś w waszej firmie była na rozmowie dziewczyna o imieniu Emilia Kowalska. Zatrudnij ją.”

Michał uniósł brew. „Dziadku, nasza firma zatrudnia na podstawie kwalifikacji. Wiesz o tym.”

„Doszła do rozmowy, prawda? To już świadczy o jej zdolnościach. Ta Emilia Kowalska… jest dobra i ładna. Podoba mi się. Bardzo.” Ton jego głosu nie pozostawiał miejsca na dyskusję.

Michał stłumił kolejne westchnienie. „Dobrze, dobrze. Zatrudnię ją. Zadowolony?”

„Zabiorę cię do domu, Dziadku” – powiedział Michał, zmieniając temat.

„Nie ma potrzeby” – odparł staruszek, machając ręką. „Pójdę sam. Emilia Kowalska, co?” – mruknął, jakby samo imię wywołało uśmiech na jego twarzy.

Tymczasem w firmie Thompson Enterprises Emilia weszła do sali rozmów, falą nerwowej energii. „Dzień dobry, państwu” – przywitała się, podając swoje CV.

Zofia Nowak, siedząca na czele stołu, skrzywiła się, gdy jej wzrok padł na Emilię. „Fuj. Co za zbieg okoliczności.” Serce Emili opadło. Poznała to spojrzenie. *Jestem skończona.*

„Wynocha” – warknęła Zofia, machając ręką z dezaprobatą.

„Nawet nie spojrzała pani na moje CV” – odparła Emilia, w jej oczach migotał błysk buntu.

„Nie muszę. Śmieci takie jak ty nie mają tu czego szukać. Weź swoje papiery i znikaj.” Głos Zofii ociekał jadem.

W tej chwili drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł sam Michał Thompson, wyglądając na władczego prezesa, którego sama obecność od razu wypełniła pomieszczenie. *O mój Boże, pan Thompson. Wygląda jeszcze lepiej na żywo* – szepnęła jedna z rozmówczyń, wyraźnie zauroczona.

Emilia, jednak, gotowała się ze złości. „Po prostu się mści, bo obraziłam ją w windzie, nie?” – oskarżyła, patrząc prosto na Zofię.

Zofia uśmiechnęła się szyderczo.Emilia spojrzała na Michała, który stał w drzwiach z uśmiechem, i zrozumiała, że wszystkie przeciwności były tylko początkiem ich wspólnej drogi, pełnej miłości i niezapomnianych chwil.

Leave a Comment