Mały chłopiec błagał klub motocyklowy, by uczcił pamięć zamordowanego ojca3 min czytania.

Dzielić

Jego małe paluszki były jeszcze poplamione flamastrem, a peleryna Supermana miała zawiązaną na opak.

W kawiarni zapadła cisza, gdy piętnastu członków klubu Żelazne Wilki wpatrywało się w tego chłopca, który ważył może ze czterdzieści kilogramów w mokrym ubraniu.

„Mama powiedziała, że nie mogę was prosić” – oświadczył, z podniesionym brodą. „Ale ona cały czas płacze, a chłopaki w szkole mówią, że tata nie pójdzie do nieba, jeśli straszni mężczyźni go nie ochronią.”

Wielki Tomek – dwa razy w Afganistanie, wytatuowana czaszka na szyi – ostrożnie podniósł kartkę.

Było to dziecięce rysunki kreskowych postaci na motorach otaczających trumnę, z napisem „PRZYJDŹCIE PROSZĘ” napisanym lustrzanym odbiciem.

„Gdzie twoja mama, mały?” – zapytał cicho Tomek.

Chłopiec wskazał przez okno na zniszczonego toyotę, w której młoda kobieta siedziała z twarzą w dłoniach. „Ona się was boi. Wszyscy się was boją. Dlatego ja was potrzebuję.”

Widziałem, jak Tomek złamał szczękę facetowi, który obraził jego motor. Ale teraz jego dłonie drżały, gdy czytał resztę kartki – datę, jutro, i adres Cmentarza Nadrzecznego.

„Jak nazywał się twój tata?” – ktoś zapytał.

„Komisarz Marek Nowak” – odpowiedział z dumą chłopiec. „Był policjantem. Zły go zastrzelił.”

Cisza stała się jeszcze cięższa.

Policjanci i motocykliści nie byli naturalnymi sojusznikami. Większość z nas miała problemy z glinami – zatrzymania, prowokacje, nawet bicie. A teraz syn tego policjanta prosił nas, byśmy uczcili jego pamięć.

Tomek wstał powoli. „Jak masz na imię, Supermanie?”

„Kacper. Kacper Nowak.”

„No cóż, Kacprze Nowaku” – powiedział Tomek, klękając na jego poziom. „Powiedz mamie, że twój tata dostanie największą, najgłośniejszą i najstraszniejszą eskortę do nieba, jaką kiedykolwiek miał policjant.”

Oczy chłopca rozszerzyły się. „Naprawdę? Przyjdziecie?”

„Bracie” – Wąż mruknął z kąta, rozdarty. „To był glina.”

„Był ojcem” – odparł stanowczo Tomek, nie odrywając wzroku od Kacpra. „A ten mały wojownik właśnie zrobił najodważniejszą rzecz, jaką widziałem w tym roku.”

To, co stało się następnego dnia na pogrzebie, obiegło cały kraj.

Bo gdy trzystu motocyklistów pojawiło się, by oddać hołd poległemu policjantowi…

Następnego ranka dotarłem na cmentarz dwie godziny wcześniej. Myślałem, że będę pierwszy – może rozeznam się w sytuacji, przygotuję na niezręczność.

Ale nie miałem racji.

Parking był już pełen motorów. Nie tylko Żelazne Wilki, ale i kluby z trzech województw. Pogromcy Wdów, Stalowe Feniksy, Rzeczne Szczury, nawet Chrześcijańscy Jeźdźcy. Słowo rozeszło się jak pożar.

„To szaleństwo” – mruknąłem do Tomka, który kierował ruchem jak generał.

„Chłopak prosił o strasznych mężczyzn” – wzruszył ramionami Tomek. „Dostanie strasznych mężczyzn.”

O 9 rano zgromadziło się już ponad trzysta maszyn. Pogrzeb był dopiero o 10, ale my byliśmy gotowi.

Wtedy zaczęli zjeżdżać się policjanci.

Napięcie wisiało w powietrzu. Dwie grupy, które zwykle unikają się – albo walczą – stały po przeciwnych stronach cmentarza.

Komisarz Kowalski, sierżant z komendy Nowaka, wyszedł naprzód. Nie sięgał po broń, ale jego dłoń była blisko kabury.

„Co tu robicie?” – jego ton nie był wrogi, ale też nie przyjazny.

Tomek wyszedł przed grupę. „Oddajemy hołd.”

„Policjantowi? Od kiedy to–”

„Od kiedy pięcioletni chłopiec wszedł do kawiarni i poprosił” – przerwał Tomek. „Wasz brat wychowaKomisarz Kowalski spojrzał na małego Kacpra przytulającego się do Tomka i powoli zdjął czapkę, a w jego oczach pojawił się błysk zrozumienia.

Leave a Comment