Małżonek żądał podpisania papierów rozwodowych na szpitalnym łóżku—nie spodziewał się, kto zostanie porzucony…3 min czytania.

Dzielić

Pacjentka na siódmym piętrze prywatnego szpitala leżała w ciszy. Monitor serca wydawał równy sygnal, a sterylne światło podkreślało bladość twarzy Jagody – kobiety, która dopiero co wróciła do siebie po operacji tarczycy.

Nie do końca otrząłszy się z narkozy, Jagoda mrugnęła i ujrzała męża, Jacka, stojącego przy łóżku z plikiem dokumentów w dłoniach.

— Obudziłaś się? Dobrze. Podpisz to.

Jego ton był chłodny, pozbawiony śladu wspołczucia.

Jagoda zmrużyła oczy, zdecyzowana:

— Co to jest… jakie dokumenty?

Jacek przesunął papiery w jej stronę, odpowiadając krótko:

— Papiery rozwodowe. Wypełniłem wszystko. Musisz tylko podpisać.

Jagoda zastygła. Usta jej się rozchylily, ale gardło było obolałe po zabiegu. Słowa utknęły. W jej oczach pojawiły się niedowierz i ból.

— To… jakiś chory żart?

— Mówię poważnie. Mówiłem ci już – nie mogę dłużej żyć z kimś słabym i ciągle chorym. Mam dość bycia jedynym, który się stara. Zasługuję na życie w zgodzie z moimi uczuciami.

Głos Jacka był dziwnie spokojny, jakby mówił o zmianie ubezpieczenia, a nie o końcu dziesięcioletniego małżeństwa.

Lekki uśmiech przemknął po ustach Jagody, a łzy cicho spłynęły po jej policzkach.

— Więc… czekałeś, aż nigdzie nie pójdę i nie będę mogła protestować… żebym to podpisała?

Jacek zawahał się na chwilę, po czym skinął głową:

— Nie wińc mnie. To i tak musiało się stać. Poznałem kogoś. Ona nie chce już żyć w ukryciu.

Jagoda delikatnie przygryzła wargę. Gardło ją piekło, ale prawdziwy ból był w piersi. Mimo to nie krzyczała, nie płakała.

Tylko zapytała cicho:

— Gdzie długopis?

Jacek spojrzał zaskoczony. — Ty… naprawdę chcesz podpisać?

— Sam powiedziałeś. To tylko kwestia czasu.

Podal jej długopis. Jagoda sięgnęła po niego drżącymi palcami i powoli wypisała swoje nazwisko.

— To wszystko. Życzę ci spokoju.

— Dziękuję. Przelecz wyraone kwoty. Do widzenia.

Jacek odwrócił się i wyszedł. Drzwi zamknęły się z taktownym kliknięciem. Ale nie minęły trzy minuty, a znów się otworzyły.

Wszedł doktor Marek – dawny przyjaciel Jagody z czasów studiów i chirurg, który przeprowadził jej operację. Niós byłej dokumentację medyczną i bukiet białych róż.

— Pielęgniarka powiedziała, że był Jacek?

Jagoda podniosła głowę i uśmiechnęła się lekko:

— Tak, przyszedł po rozwód.

— Wszystko w porządku?

— Lepiej niż w porządku.

Marek usiadł obok niej, położył kwiaty i sięgnął po kopertę.

— To są papiery rozwodowe, o które prosiła twoja adwokatka. Mówiłaś, że jeśli Jacek przyniesie swoje, masz podpisać ten egzemplarz i odesłać.

Bez wahania Jagoda otworzyła kopertę i podpisała. Potem spojrzała na Marka, a w jej oczach błysnęła cicha siła:

— Od teraz będę żyć dla siebie. Nie będę się już naginać, żeby być „dobrą żoną”. Nie będę udawać siły, gdy jestem wyczerpana.

— Jestem tu. Nie po to, by kogoś zastąpić, ale by cię wspierać, jeśli pozwolisz.

Jagoda skinęła głową. Po jej twarzy spłynęła łza – nie z powodu złamanego serca, ale z ulgi.

Tydzień później Jacek otrzymał pilną przesyłkę. W środku była sfinalizowana decyzja rozwodowa. Dołączona była mała notatka odręczna:

„Dziękuję, że odszedłeś. Dzięki temu przestałam trzymać się kogoś, kto już dawno puścił.

Tą, która została, nie jestem ja.

To ty – na nigdy tęskniący za kobietą, która kiedyś dała ci całą swoją miłość.”

W tej chwili Jacek zrozumiał: ten, kto myślał, że kończy sprawę, tak naprawdę został sam.

Leave a Comment