Deszcz uderzał w szyby starego, żółtego taksówki, gdy Paweł poprawiał kaszkiet, który kupił właśnie tego ranka. Jego dłonie, przyzwyczajone do podpisywania milionowych kontraktów, teraz lekko drżały na zużytej kierownicy. Nigdy nie przypuszczał, że do tego dojdzie – szpiegować własną żonę, przebrany za taksówkarza.
Paweł zbudował imperium biznesowe od zera. W wieku czterdziestu kilku lat był właścicielem sieci luksusowych hoteli rozsianych po całym kraju. Jego nazwisko regularnie pojawiało się na stronach biznesowych głównych gazet, a jego twarz była rozpoznawana w najbardziej ekskluzywnych kręgach. Ale tego ranka, siedząc w taksówce pożyczonej od Sławka, swojego zaufanego kierowcy, czuł się jak najbiedniejszy człowiek na świecie.
Wszystko zaczęło się tydzień wcześniej, gdy znalazł w telefonie Katarzyny wiadomość, która zmieniła jego świat na zawsze. *„Do zobaczenia jutro o 15, jak zawsze. Kocham Cię.”* – głosił tekst od nieznanego numeru. Jego żona, kobieta, z którą dzielił tyle lat małżeństwa, matka jego dzieci, miała romans.
Katarzyna była wszystkim, o czym Paweł marzył w kobiecie – elegancka, inteligentna, z uśmiechem, który mógł rozświetlić każdy pokój. Poznali się, gdy on dopiero zaczynał swój biznes, a ona stała u jego boku przez wszystkie lata walki i sukcesu. A przynajmniej tak mu się wydawało. Pomysł z przebraniem pojawił się, gdy Paweł zdał sobie sprawę, że wynajęcie detektywa byłoby zbyt ryzykowne. W jego pozycji, każdy wyciek mógł zniszczyć nie tylko jego małżeństwo, ale także reputację.
To Sławek, który pracował dla rodziny od lat, podsunął ten szalony pomysł. *„Proszę pana”* – powiedział z charakterystyczną ostrożnością – *„jeśli naprawdę chce pan poznać prawdę, niech pan sam ją odkryje. Załatwię panu taksówkę i pokażę, jak się nią jeździ. Nikt pana nie rozpozna.”*
Pierwszy odrzucił ten pomysł, uważając go za absurdalny. Ale im więcej o tym myślał, tym więcej miało to sensu. Katarzyna nigdy by nie pomyślała, że jej milioner mąż jeździ po Warszawie jako taksówkarz.
Przez trzy dni Sławek uczył go podstaw – jak obsługiwać taksometr, jakie trasy wybierać, jak zachowywać się wobec pasażerów. Paweł zdumiał się, jak niewiele wiedział o mieście, które myślał, że zna z okien swoich luksusowych aut.
Czwartego dnia Paweł zaparkował niedaleko eleganckiego centrum handlowego, gdzie Katarzyna często robiła zakupy. Miał na sobie ciemne okulary, znoszoną czapkę i koszulę w kratę, specjalnie kupioną na tę okazję. Kilkudniowy zarost zmienił jego wygląd. Godzinami patrzył na każdy przejeżdżający samochód, na każdego przechodnia. Serce waliło mu jak oszalałe za każdym razem, gdy dostrzegł kobietę choć trochę przypominającą jego żonę.
Ale pierwszego dnia nie przyszła. Drugiego – prawie się poddał. Niepewność go pożerała. Może źle zrozumiał tę wiadomość? Może było niewinne wytłumaczenie? Ale wtedy przypomniał sobie inne rzeczy, które ignorował – telefony, które Katarzyna przerywała, gdy wchodził do pokoju; częstsze wyjścia „tylko na chwilę”; sposób, w jaki zaczęła bardziej dbać o wygląd, nawet na zwykłe zakupy.
Trzeciego dnia w końcu ją zobaczył. Wyszła z galerii z torbami, ale zachowywała się inaczej – rozglądała się, jakby kogoś szukała albo obawiała się, że ktoś ją zauważy. Żołądek Pawła ścisnął się, gdy szedł w stronę postoju taksówek. Bez namysłu ruszył i zatrzymał się przed nią. Wsiadła, nawet na niego nie patrząc.
*„Dzień dobry”* – powiedział, zmieniając głos na niższy, z lekkim akcentem, który ćwiczył. *„Gdzie jedziemy?”*
Katarzyna podała adres na Ochocie – w zupełnie innej części miasta niż ich apartament na Wilanowie. Jechał, obserwując ją w lusterku. Miała na sobie sukienkę, której nie znał, biżuterię, której nigdy wcześniej nie widział.
*„Pierwszy raz tam pani jedzie?”* – spytał, starając się brzmieć jak zwykły, ciekawski taksówkarz.
Katarzyna podniosła wzrok znad telefonu. W lusterku Paweł zobaczył jej piękne, zielone oczy – te same, w których zakochał się lata temu – ale teraz były w nich niepokój i coś jeszcze… wina?
*„Nie”* – odpowiedziała cicho. *„Bywam tam często.”*
Poczuł, jakby dostał pięścią w brzuch. To nie był jednorazowy wypad.
*„To musi być wyjątkowe miejsce”* – powiedział, walcząc, by głos mu nie zadrżał.
Milczała długo, aż w końcu zaczęła mówić.
*„Tak. To miejsce, gdzie spotykam… kogoś dla mnie ważnego. Kogoś, kogo mój mąż nie zna.”*
Pawłowi zabrakło tchu. Jej słowa dzwoniły mu w głowie jak dzwony pogrzebowe.
*„A mąż… nie wie?”* – spytał, ledwo panując nad głosem.
*„Nie”* – odpowiedziała, patrząc przez okno. *„A gdyby się dowiedział, myślę, że by go to zniszczyło.”*
Miała rację. Czuł się zniszczony. Ale najbardziej bolało to, że *wiedziała*, jak go to zaboli – a jednak to robiła.
*„Dlaczego mu pani nie powie?”*
Westchnęła ciężko.
*„Bo nie zrozumiałby. Mój mąż jest dobrym człowiekiem, ale… woli idealną wersję mnie. Żonę, która pasuje do jego świata sukcesu.”*
Pawłowi zrobiło się słabo. Czy naprawdę był tak ślepy, że nigdy nie poznał prawdziwej Katarzyny?
Gdy dojechali na miejsce, zatrzymał się przed niewielkim domem z ogródkiem. Katarzyna zapłaciła, dając hojny napiwek.
*„Dziękuję, że mnie pan wysłuchał”* – powiedziała. *„Rzadko mówię o tym obcym.”*
Wysiadła. Paweł patrzył, jak podchodzi do drzwi – otworzyła je starsza kobieta, która wyglądała… jak ona. Te same oczy, ten sam kształt twarzy. I wtedy z domu wybiegła mała dziewczynka, krzycząc: *„Ciociu!”*
Paweł zamarł.
To nie był romans. To była… jej rodzina. Ta, o której nigdy mu nie powiedziała.
Siedział w taksówce, patrząc, jak Katarzyna wchodzi do środka z tą kobietą i dzieckiem. Jego świat się zawalił.
—
*DPaweł zrozumiał wtedy, że prawdziwa miłość to nie tylko dzielenie się sukcesami, ale także gotowość na odkrywanie nawet tych części drugiej osoby, które przez lata były ukryte.



