Nocna rozmowa z policją: Co odkryli funkcjonariusze w domu dziewczynki?4 min czytania.

Dzielić

Było późno w nocy w mieście Nowy Sącz. W przyciemnionej komisariacie posterunkowy Kamil Nowak siedział sam przy recepcji, starając się nie zasnąć. Światło fluorescencyjne nad jego głową ledwo migotało, a jedyny dźwięk w pokoju to cichy szum starego komputera. Spojrzał na wiszący na ścianie zegar. Wskazówki zbliżały się do trzeciej. To była zawsze najcięższa godzina, gdy cisza wydawała się gęstsza niż zwykle, jakby cały świat wstrzymał oddech.

Kamil przetarł oczy i westchnął. Od początku zmiany nie było ani jednego zgłoszenia. Oparł się na krześle, zastanawiając, czy nalać sobie kolejny kubek ziejej kawy. Właśnie wtedy zadzwonił telefon, a jego ostry dźwięk przeciął ciszę jak ostrze noża.

Automatycznie przyłożył słuchawkę do ucha. „Posterunek Policji w Nowym Sączu, mówi posterunkowy Nowak. W czym mogę pomóc?”

Przez chwilę słyszał tylko trzaski na linii. Potem dobiegł go delikatny głosik, drżący i niepewny. „Halo?”

Kamil zmarszczył brwi. To było dziecko, najwyżej sześcio-, siedmioletnie. Jego ton natychmiast złagodniał. „Cześć, kochanie. Dlaczego dzwonisz do policji tak późno? Gdzie są twoi rodzice?”

Chwila ciszy, po której dziewczynka szepnęła: „Są w sypialni.”

„Możesz poprosić mamę lub tatę do telefonu?” – zapytał łagodnie.

Minęło kilka sekund. Potem znów odezwała się, jeszcze mniej pewnie: „Nie mogę.”

Kamil wyprostował się na krześle, czując niepokój. „Powiedz, co się stało. Dzwonisz do nas tylko wtedy, gdy dzieje się coś ważnego.”

„To ważne” – odparła, a on słyszał, jak stara się nie płakać. „Poszłam ich obudzić, ale oni się nie ruszają. Nie odpowiadają mi.”

Senność, której przed chwilą ulegał, natychmiast zniknęła. Instynkt podpowiadał, że to nie jest zwykłe zgłoszenie.

Zachował spokój dla niej. „Może po prostu mocno śpią? Jest bardzo późno.”

„Nie” – szepnęła. „Potrząsałam nimi. Zawsze się budzili. Ale teraz nie.”

Kamil przycisnął słuchawkę do klatki i dał znak sierzantowi Kowalskiemu, który drzemał w kącie, aby przygotował radiowóz. Wrócił do rozmowy. „Czy jest z tobą jakiś dorosły? Dziadkowie, opiekunka?”

„Nie. Tylko ja i oni” – odpowiedziała.

„Dobrze. Powiedz mi swój adres, żebyśmy mogli do was przyjechać.”

Podawała go powoli, mieszając cyfry. Kamil szybko zapisał, rozpoznając okolicę – starsze domy na obrzeżach miasta. Mówił spokojnie: „Dobrze, że zadzwoniłaś. Teraz posłuchaj uważnie. Zastukamy do drzwi, ale ty zostań w swoim pokoju. Nie wychodź. Dasz radę?”

„Tak” – wyszeptała.

Dziesięć minut później radiowóz zatrzymał się przed skromnym, dwupiętrowym domem z odpychającą białą farbą. Nad drzwiami świeciła się lampka. Ku zaskoczeniu Kamila drzwi otworzyły się, zanim zdążyli zapukać. W progu stała mała dziewczynka w koszuli nocnej, szeroko otwartymi, przestraszonymi oczami.

„Są na górze” – powiedziała po prostu, wskazując korytarz.

Kamil i Kowalski wymienili szybkie spojrzenie i poszli za nią. Gdy weszli do sypialni, chłód przeszył powietrze. Mężczyzna i kobieta leżeli nieruchomo na łóżku. Ich twarze były blade, bez śladu walki czy ran – tylko ta upiorna nieruchomość.

„Jezu” – szepnął Kowalski.

Kamil natychmiast wezwał pogotowie i zespół dochodzeniowy. Scena była przerażająca, ale nie wyglądała na zbrodnię. Coś innego było nie tak.

Gdy przyjechała ekipa medyczna, szybko ustalono przyczynę. Wyciek gazu ze starego pieca wypełnił dom w ciszy nocy. Rodzice nigdy się nie obudzili, dusząc się we śnie.

To, że dziewczynka przeżyła, było cudem. Jej pokój był na piętrze, nieco dalej od źródła gazu. Co więcej, miała zwyczaj zostawiać nocą uchylone okno. To niewielkie źródło świeżego powietrza uratowało jej życie, choć lekarze później stwierdzili, że wdychała opary i była w ciężkim stanie. Zabrano ją do szpitala, ale po kilku godzinach jej stan się ustabilizował.

Kamil wracał myślami do tej rozmowy przez kolejne dni. Gdyby zignorował zgłoszenie, uznał je za żart albo wyobraźnię przestraszonego dziecka – mogłoby nie doczekać poranka. Jego decyzja, by jej wysłuchać, potraktować poważnie, dała jej szansę na życie.

W ciszy po zamknięciu sprawy wciąż słyszał w głowie jej głos przez telefon. Delikatny, niepewny, ale na tyle odważny, by sięgnąć po pomoc w ciemności. I ponieważ to zrobiła, a ktoś odpowiedział – nadzieja pozostała tam, gdzie tragedia prawie zabrała wszystko.

Czasem wystarczy jeden głos, jedna decyzja, by świat nie pogrążył się w ciemności.

Leave a Comment