**Powrót przed Zachodem Słońca**
Kazimierz Wiśniewski nie planował wrócić do domu tak wcześnie. W jego kalendarzu była kolacja z inwestorami, asystentka już czekała z samochodem, a na biurku piętrzyły się dokumenty wymagające uwagi.
Gdy jednak winda otworzyła się w cichej kamienicy, Kazimierz nie usłyszał świata biznesu. Zamiast tego doszły go ciche szlochy i delikatny szept: „Wszystko w porządku. Spójrz na mnie. Po prostu oddychaj.”
Wszedł do środka, trzymając teczkę. Na schodach siedział jego ośmioletni syn Oliwier, sztywny, z oczami mokrymi od niewylanych łez. Na policzku miał siniak. Klęcząca przed nim Gosia, ich opiekunka, delikatnie przykładała chłodny kompres z czułością, która przedpokój przemieniła w coś świętego.
Kazimierzowi ściśnęło się w gardle. „Oliwier?”
Gosia podniosła wzrok, spokojna i opanowana. „Panie Wiśniewski. Wrócił pan wcześniej.”
Oliwier spuścił oczy. „Cześć, tato.”
„Co się stało?” Głos Kazimierza zabrzmiał ostrzej, niż zamierzał.
„Mały wypadek” – odparła cicho Gosia.
„Mały wypadek?” powtórzył Kazimierz. „On ma siniaka.”
Oliwier się wzdrygnął. Gosia mocno położyła dłoń na jego ramieniu. „Niech pan pozwoli mi skończyć, potem wytłumaczę.”
**Rozpoczyna się Rozmowa**
Kazimierz postawił teczkę. W domu unosił się zapach pasty do podłóg i mydła lawendowego – zwykły wieczór, a jednak nic nie było zwyczajne.
Gosia złożyła kompres, jakby zamykała książkę. „Chcesz powiedzieć tacie, Oliwier? Czy ja mam?”
Chłopiec zaciął usta. Gosia spojrzała na Kazimierza. „Mieliśmy spotkanie w szkole.”
„W szkole?” Kazimierz zmarszczył brwi. „Nie dostałem żadnej wiadomości.”
„To nie było zaplanowane” – wyjaśniła Gosia. „Opowiem wszystko. Ale może usiądźmy.”
Przeszli do salonu. Słoneczne światło muskało parkiet i ramki zdjęć – Oliwier na plaży z matką, Oliwier na konkursie fortepianowym, niemowlę śpiące na piersi Kazimierza. Przypomniał sobie te soboty, gdy wyciszał telefony, by poczuć bicie serca syna.
**Prawda Wychodzi na jaw**
Kazimierz usiadł naprzeciw syna i zmiękł głos. „Słucham.”
„Zdarzyło się podczas czytania” – zaczęła Gosia. „Dwóch chłopców dokuczało Oliwiowi, że czyta wolno. Postawił się – i też temu drugiemu chłopcu, któremu dokuczali. Doszło do bójki. Tak dostał siniaka. Nauczycielka interweniowała.”
Kazimierz zaciął szczękę. „Znęcanie się. Dlaczego mnie nie wezwano?”
Oliwier podniósł ramiona. Gosia mówiła łagodnie: „Szkoła zadzwoniła do pani Wiśniewskiej. Poprosiła mnie, żebym poszła, skoro pan miał prezentację. Nie chciała pana niepokoić.”
Frustracja narastała. Agata zawsze tak decydowała – chroniąc, ale irytując. „Gdzie ona jest teraz?”
„Utknęła w korku” – odparła Gosia.
„A co powiedziała szkoła? Oliwier ma jakieś konsekwencje?”
„Nie ma problemu” – wyjaśniła Gosia. „Zasugerowali dalsze działania. Polecili też badania pod kątem dysleksji. Myślę, że to pomoże.”
Kazimierz zamrugał. „Dysleksja?”
Oliwier odezwał się tak cicho, że Kazimierz ledwo usłyszał: „Czasem litery układają się jak puzzle. Gosia mi pomaga.”
**Zeszyt Odwagi**
Kazimierz wpatrywał się w syna. Przypomniał sobie kąpiele, miasta z klocków, mozolne odrabianie lekcji. Zauważył te chwile zawahania, ale je ignorował. Czy był ślepy?
Gosia wyjęła zniszczony zeszyt. „Ćwiczyliśmy z rytmem – klaskanie w sylaby, czytanie do taktu. MuzykKazimierz uśmiechnął się, patrząc na syna śpiącego spokojnie, i wiedział, że od teraz ich życie będzie toczyć się we właściwym rytmie.