W porannym tłumie na lotnisku Chopina w Warszawie ludzie krzątali się jak w ulu – jedni stali w kolejkach po kawę, inni przyglądali się przez okna startującym samolotom. Nagle w jednym z przejść zaczęła zbierać się grupka gapiów.
Na chłodnej posadzce leżał młody żołnierz w mundurze – blady, z zamkniętymi oczami. Obok niego czujnie siedziała owczarek niemiecki, duży i potężny, który bacznie obserwował każdego przechodnia. Gdy tylko ktoś się zbliżył, pies podnosił się i warczał, dając jasny sygnał: “Zostaw go w spokoju”.
Ludzie wymieniali się nerwowymi spojrzeniami.
“Coś mu jest?”
“Oddycha chociaż?”
“Może wezwać pomoc?”
Podeszli ochroniarze, ale i na nich pies zareagował głośnym ostrzegawczym szczekaniem. Tłum zastygł w niepewności – wszyscy myśleli, że żołnierz zemdlał, a jego wierny przyjaciel broni go przed tłumem.
Wtem jeden z przechodniów, młody chłopak, zrobił krok do przodu, żeby sprawdzić, czy żołnierz żyje. Wtedy pies zaszczekał głośno i stanowczo. I w tej właśnie chwili, ku zaskoczeniu wszystkich, żołnierz otworzył oczy.
“Wszystko w porządku” – powiedział, przeciągając się z lekkim zażenowaniem. “Po prostu zasnąłem. Długo jechałem, ledwo spałem. Na poligonie śpimy w gorszych warunkach, a tu przynajmniej podłoga równa.”
Okazało się, że tylko się zdrzemnął, a jego pies pilnował, żeby nikt mu nie przeszkadzał i niczego nie ukradł.
Napięcie w tłumie momentalnie opadło. Ktoś się zaśmiał, ktoś inny żartobliwie skomentował:
“No proszę, jaki z psa ochroniarz!”
Pracownicy lotniska, choć upewnili się, że wszystko w porządku, delikatnie namówili żołnierza, żeby przeniósł się do poczekalni. Ktoś z personelu medycznego sprawdził mu tętno – wszystko było w normie.
Ludzie, którzy jeszcze przed chwilą byli pełni obaw, teraz wyrażali uznanie:
“Dobrze, że nic poważnego.”
“Jaki mądry pies, prawdziwy obrońca.”
Żołnierz wstał, podziękował i razem z owczarkiem spokojnie odszedł w kierunku hali odlotów. A świadkowie tej sceny jeszcze długo opowiadali o niesamowitym oddaniu i inteligencji tego psa.