Podczas patrolu spotkałam płaczącą dziewczynkę pod drzewem – jej reakcja na mój widok była zaskakująca3 min czytania.

Dzielić

Podczas patrolu zauważyłem pod drzewem małą dziewczynkę, która rzewnie płakała. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, nagle przestała łkać i zachowywała się dziwnie.

Poranny obchód zaczął się jak każdy inny. Mój wierny towarzysz Burek – starzejący się, ale wciąż bystry owczarek niemiecki – i ja przemierzaliśmy spokojne ulice Krakowa. Słońce prażyło, a nieliczni przechodnie spieszyli się po swoich sprawach. Wszystko wydawało się zwyczajne, a ja już byłem pewny, że zmiana minie bez przygód.

Aż nagle coś przykuło moją uwagę – coś, co nie pasowało do tej sielskiej atmosfery.

Pod rozłożystym dębem, w cieniu jego konarów, stała może pięcioletnia dziewczynka. Jej ramiona drżały, łzy spływały po policzkach, a łkanie niosło się po pustym skwerze. Wokół nie było ani żywej duszy.

Szybko zjechałem na pobocze, zgasiłem silnik i razem z Burkiem podeszliśmy do niej.
— Hej, mała — zapytałem łagodnie — co się stało? Zgubiłaś się?

Dziewczynka nagle zastygła. Łzy ucichły w jednej chwili, a jej twarz stała się nienaturalnie spokojna.
— Dlaczego płakałaś? — dopytywałem, klękając przed nią.

Milczała. Jej duże oczy biegały nerwowo.
— Gdzie są twoi rodzice? — nalegałem.

Wtedy szybko rozejrzała się, jakby kogoś szukała… albo się bała. To wydało mi się podejrzane, a w tej samej chwili Burek warknął. Jego sierść zjeżyła się, uszy stanęły dęba. Zwykle łagodny wobec dzieci, teraz był wyraźnie zaniepokojony.

Dziewczynka ani drgnęła, tylko wpatrywała się gdzieś za moje plecy. Miałem wrażenie, że na coś… albo na kogoś czeka. Ta nagła zmiana mnie zaniepokoiła – łzy zniknęły zbyt szybko.

Podążyłem za jej wzrokiem – i wtedy dostrzegłem coś dziwnego. Właśnie wtedy wszystko stało się jasne…

Na rogu stało dwóch mężczyzn. Ich wzrok był uporczywie wbity w nas. Obaj mieli na sobie ciemne płaszcze, a ich twarze były napięte, jakby czekali na sygnał.

Wszystko nagle nabrało sensu. To była pułapka. Płaczące dziecko pod drzewem – idealna przynęta dla każdego, kto nie potrafi przejść obojętnie wobec cudzej krzywdy.

Ktoś by podszedł, zaoferował pomoc, a dziewczynka podałaby adres. Tam czekaliby już przestępcy.

Dyskretnie wezwałem wsparcie i udawałem, że dalej z nią rozmawiam, jednocześnie bacznie obserwując róg. Ale gdy tylko zrobiłem krok w ich stronę, mężczyźni rzucili się do ucieczki. Burek pomknął za nimi, a ja zaraz za nim.

Dorwaliśmy ich w następnej kamienicy. Jeden miał ze sobą sznur i knebel, drugi – nóż i klucze. Później śledczy potwierdzili, że należeli do gangu porywaczy działającego w kilku miastach.

A dziewczynka? Była córką jednej z ich ofiar. Zmuszona do udziału w tej grze pod groźbą, że skrzywdzą jej matkę, zaniemówiła, gdy zobaczyła policyjną odznakę.

Gdyby nie to, że Burek wyczuł zagrożenie wcześniej niż ja, wszystko mogłoby się skończyć znacznie gorzej.

Leave a Comment