Życie może zmienić się w mgnieniu oka, zamieniając zwykły wieczór w koszmar, którego się nie spodziewasz. Poznałam to na własnej skórze, gdy droga powrotna od przyjaciółki skończyła się tragicznym wypadkiem, po którym miałam więcej pytań niż odpowiedzi. Ostatnie, co pamiętam, to śpiewanie piosenki w radiu, zanim rozpędzone auto uderzyło w mój samochód na zakręcie, pogrążając mnie w ciemności.
Obudziłam się w szpitalu, nie pamiętając wypadku ani półtora tygodnia spędzonego w śpiączce. Lekarze mówili, że miałam szczęście przeżyć i nie zostać sparaliżowaną, ale nabawiłam się częściowej amnezji. Pamiętałam rodzinę, przyjaciół i ukochanego psa Borysa, ale zapomniałam, gdzie pracuję, gdzie mieszkam, i co najważniejsze – mężczyznę, który twierdził, że jest moim narzeczonym.
Krystian był przy mnie, gdy się ocknęłam. Mówił, że jesteśmy razem półtora roku i zaręczeni. Pokazywał zdjęcia, podarunki, ale nic nie brzmiało znajomo. Nawet moja mama potwierdziła nasz związek, choć wydawała się zaskoczona, że nie wspomniałam o zaręczynach. Pomimo zapewnień wszystkich, Krystian był dla mnie kimś zupełnie obcym.
Gdy w końcu wróciłam do domu, czekał na mnie Borys, mój jamnik. Zamiast radosnego powitania, pies warczał i próbował ugryźć Krystiana – zupełnie nie tak, jak zwykle. Krystian tłumaczył, że Borys nigdy go nie lubił, ale coś w tym nie grało.
Z każdym dniem było gorzej. Krystian wymienił mój zepsuty telefon, ale zmienił numer, odcinając mnie od znajomych. Namawiał, bym nie widywała się z nikim, mówiąc, że potrzebuję odpoczynku. Nalegał na przyspieszenie ślubu, choć nie pamiętałam naszego związku. Najgorsze było to, że Borys wciąż reagował na niego agresją.
Prawdę poznałam, gdy mimo jego zakazów odwiedziła mnie przyjaciółka Dagmara. Wyjawiła, że nie ma żadnych informacji o Krystianie i że nigdy nie wspominałam o narzeczonym. Tego samego dnia przyszedł list z umową przedślubną, która w przypadku rozwodu dawałaby Krystianowi połowę mojego majątku – spadku po zamożnej babci.
Wezwaliśmy policję. Okazało się, że „Krystian” to tak naprawdę Hubert, były opiekun z domu seniora, który zajmował się moją babcią. Dowiedział się o spadku i wykorzystał moją amnezję, by udawać narzeczonego. Gdyby nie Borys, który wyczuł, że coś jest nie tak, mogłabym poślubić oszusta i stracić wszystko. Czasem zwierzęta wiedzą więcej niż my, a w moim przypadku to właśnie pies uratował mnie przed życiową pułapką. Nigdy nie lekceważ instynktu – swojego ani tego, który ma twój czworonożny przyjaciel.