Teściowa ogłosiła: ‘Moja synowa to NIC!’ – ale reakcja syna ją zaskoczyła.3 min czytania.

Dzielić

Obudziłam się o piątej rano, gdy za oknem ledwie zaczynało szarzeć. Obok chrapał Krzysiek, z ręką założoną za głowę – jego ulubiona pozycja człowieka, który nigdy się nie wysypia. Na palcach przeszłam do kuchni, włączyłam światło i wyjęłam z lodówki wszystko, co potrzebne do tortu: biszkopty, krem, świeże maliny. Dziś Jasiek kończył pięć lat, a ja marzyłam, by ten dzień był naprawdę wyjątkowy.

„Nie za wcześnie?” – usłyszałam głos w drzwiach. Mąż stał, mrużąc oczy od światła, z rozczochranymi włosami.

„Idź się przespać” – uśmiechnęłam się, rozcierając masło. – „Jeśli nie zacznę teraz, nie zdążę przed gośćmi.”

Kiwnął głową, ale zamiast pójść spać, podszedł od tyłu, objął mnie i przytulił policzkiem do mojej szyi.

„Czasem myślę, że na ciebie nie zasługuję” – powiedział cicho.

Parsknęłam śmiechem i odłożyłam miskę.

„Chodzi ci o awans? No tak, teraz jesteś szefem, a ja nadal tylko nauczycielką w podstawówce.”

„Aniu, przestań” – odwrócił mnie do siebie. – „Dziś powiemy wszystkim. To będzie najlepsza niespodzianka.”

Skinęłam głową, powstrzymując podekscytowanie. Sześć lat małżeństwa, a jego dotyk wciąż sprawiał, że czułam mrowienie. Choć kiedyś nikt nie wierzył, że nam się uda.

O jedenastej tort był gotowy, girlandy powieszone, prezenty schowane w szafie. Zadzwonili do drzwi. Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam kosmyk włosów i otworzyłam.

„Helena Stanisławowa! Dzień dobry, tak wcześnie!”

Na progu stała teściowa z ogromną zapakowaną paczką. Jej nienaganna fryzura (salon co tydzień – inaczej nie wypada) i perfekcyjny makijaż kontrastowały z moim domowym szlafrokiem i nieuczesanymi włosami.

„Aniu” – cmoknęła w powietrzu obok mojego policzka. – „Przyjechałam wcześniej, żeby pomóc. Wiesz przecież, jak ważne, żeby wszystko było odpowiednie.”

W milczeniu wzięłam jej płaszcz i zaprowadziłam do kuchni. „Pomoc” w jej wykonaniu oznaczała kontrolowanie każdego mojego ruchu i natychmiastowe wytykanie błędów – szczególnie, jeśli chodziło o rzeczy, które mogłaby „ulepszyć” dzięki swojemu wyrafinowaniu i pozycji.

„O, a co to?” – wskazała na tort, który właśnie wyjęłam z lodówki. – „Sama piekłaś? Dlaczego nie zamówiłaś w dobrej cukierni?”

„Chciałam, żeby to było od serca” – odparłam spokojnie, sięgając po talerze. – „Jasiek uwielbia, kiedy piekę.”

„Ale to dziecko, co on tam rozumie” – skrzywiła się teściowa. – „A goście? Jak to ocenią? Aniu, nie gniewaj się, ale cukiernia to poziom. A to… no, takie domowe.”

Milczałam, skupiając się na nakrywaniu do stołu. Sześć lat takich uwag. Sześć lat sugestii, że nie jestem wystarczająco dobra jak „właściwa synowa”.

„A Krzysztof gdzie? – rozejrzała się. – Jeszcze śpi? Zupełnie jak jego ojciec, też nie lubił wstawać wcześnie.”

„On z Jasiem są w parku, zaraz wrócą.”

Teściowa otworzyła szafkę, sięgnęła po filiżankę i natychmiast skrzywiła się.

„Nadal ta sama tandetna zastawa? Przecież na Nowy Rok dałam wam porcelanę. Nie podoba się?”

Zestaw, który kosztował prawie tyle, co moPrzez lata przechowywałam te porcelanę na specjalne okazje, ale dziś, gdy zobaczyłam błysk w oczach teściowej, zrozumiałam, że najważniejsza jest rodzina, a nie to, co leży na stole.

Leave a Comment