Winda zemsty: niespodziewany zwrot akcjiKiedy drzwi windy się otworzyły, okazało się, że ich los był jeszcze bardziej ironiczny, niż mogli to sobie wyobrazić.2 min czytania.

Dzielić

Dziś piszę te słowa z ciężkim sercem, ale też z pewną satysfakcją. Mój mąż i moja najlepsza przyjaciółka zdradzili mnie w dniu, który miał być najszczęśliwszym w jego życiu. Los jednak miał inne plany.

Tego dnia wszystko wydawało się normalne. Po tygodniach przygotowań mój mąż, Bartosz, miał przedstawić ważną prezentację na firmowym wydarzeniu, nad którym pracował jak szalony. Stres był ogromny, ale był przygotowany. Wieczorem starannie przyrządziłam jego ulubiony obiad – schabowy z ziemniakami i mizerią. Gdy wychodził rano, życzyłam mu powodzenia z uśmiechem, choć w środku gryzły mnie nerwy. Wyszedł, nie przeczuwając, co zaraz się wydarzy.

Gdy sprzątałam dom, nagle dotarło do mnie, że zapomniał zabrać laptopa. Na nim była ta przeklęta prezentacja – nie mogłam pozwolić, by jego wysiłki poszły na marne. Postanowiłam zawieźć komputer do hotelu, gdzie odbywało się spotkanie.

Gdy dotarłam na miejsce, od razu coś mnie zaniepokoiło. Hotel, zazwyczaj pełen gości, był dziwnie pusty. Podeszłam do recepcji i zapytałam o wydarzenie. Recepcjonistka spojrzała na mnie zdziwiona. – Nic takiego dziś nie mamy w planach – powiedziała.

– To niemożliwe – odparłam. – Sprawdźcie proszę rezerwację na nazwisko Bartosz Kowalski.

Po chwili milczenia skinęła głową. – Owszem, pokój jest zarezerwowany. Numer 305.

Coś mi nie grało, ale postanowiłam sprawdzić. Gdy weszłam na piętro, usłyszałam śmiech, szepty… i odgłos pocałunków. Krew ścięła mi się w żyłach. Zza rogu zobaczyłam Bartosza i moją przyjaciółkę, Zosię, idących trzymając się za ręce w stronę pokoju.

Ból przeszył mnie jak nóż, ale zamiast rzucać się na nich, wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcia. Ukryłam się za filarem, łzy paliły mi oczy, ale wiedziałam jedno – nie odpuszczę.

Wróciłam do recepcji. Recepcjonistka, która widziała moje cierpienie, spytała: – Pomoć pani?

Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia. Wspólnie wymyśliłyśmy plan. Dostałam się windą techniczną – tej, której nikt nie używa. Gdy w końcu weszli do środka, nawet nie zauważyli, że tam jestem. Drzwi się zamknęły.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Wiedziałam, że zemsta będzie doskonała. Gdy winda ruszyła, upuściłam na podłogę worek cukierków, by zwrócić ich uwagę. Gdy gapili się w dół, drzwi zamknęły się na dobre. Nawet nie wiedzieli, że to już koniec.

Dziś rozumiem jedno – zdrada boli, ale czasem najlepszą odpowiedzią jest zimna, przemyślana zemsta. A cukierki? Cóż… niech im leżą w gardle.

Leave a Comment