Zmęczona byciem wygodną2 min read

— Mamo, nie trzeba… — szepnęła Kinga.
— Trzeba. Dzisiaj powiem wszystko. Wiecie, ile mnie kosztowało wykształcenie tej dziewczyny? Trzy prace naraz. Odmawiałam sobie wszystkiego, co sprawia kobiecie radość. Oszczędzałam na ubraniach i butach, żeby płacić korepetytorom. Pożyczałam pieniądze na jej staże za granicą. Marzyłam tylko o jednym — usłyszeć „dziękuję“.

Głos drżał, ale kontynuowała:
— Zamiast wdzięczności dostałam wstyd.

Koperta z zaproszeniem leżała na stole. Śnieżnobiała, ze złotymi zawijasami, drwiła z kobiety, która bała się jej otworzyć.

Halina Kowalska przesunęła palcem po gładkiej powierzchni. Wiedziała — w środku był tekst, który ją zrani. Córka wychodzi za mąż, a matka dowiaduje się o tym ostatnia.

Telefon zapiszczał ostro, przenikliwie.

— Mamo, dostałaś? — głos Kingi brzmiał napięte, jak naciągnięta struna.

— Dostałam.

— Słuchaj, jest mały problem. Powiedziałam wszystkim, że jesteś ciężko chora. Umierająca, można powiedzieć.

Dłonie zadrżały. Koperta wyślizgnęła się, upadła na podłogę.

— Dlaczego?

— Jak to dlaczego! — irytacja w głosie stała się ostrzejsza. — Krzysiek pracuje w poważnej firmie, będą tam ważni ludzie. Przywykli do pewnego poziomu. A ty… no wiesz.

Wiedziała. Długie lata pracy księgowej — to nie poziom. Trzy zmiany pod rząd, by opłacić korepetycje — nie poziom. Pożyczki na staże córki w Londynie — też nie poziom.

— Więc nie przyjdę?

— Oczywiście, że nie przyjdziesz! Jak możesz, skoro umierasz? — zaśmiała się Kinga. — Ludzie zapytają, dlaczego matka panny młodej wstała z łoża śmierci. Będzie niezręcznie.

Niezręcznie. Całe życie poświęcone córce — wygodne, ale miejsce przy weselnym stole — już nie.

— Kinga, kochanie…

— Mamo, decyzja zapadła. To ważne dla mojej przyszłości. Dla naszej przyszłości z Krzyśkiem. Nie każ mi wybierać między tobą a mężem.

SygnHalina odłożyła słuchawkę, spojrzała na własne odbicie w lustrze i uśmiechnęła się smutno, bo zrozumiała, że teraz czas zacząć żyć dla siebie.

Leave a Comment